Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘pocztówka’


– A urodziłeś się o dwudziestej – przy obiedzie mamie zbiera się na wspominki. – W piątek.
– Wiem. Już mi to mama mówiła kilka razy.
– Powtarzam się. Starość. Spytałam kiedyś matkę Wielgusa na jego urodzinach, czy pamięta, o której miała poród. A ona już nie pamiętała…
– Babcię też kiedyś pytałem, o której mamę urodziła i też nie pamiętała – mówię, może niezbyt potrzebnie.
– Ciotka Melania opowiadała, że miałam tylko kilogram, jak się urodziłam. „Taka malutka byłaś jak kociak!” mówiła. Wcześniak siedmiomiesięczny. Babcia¹ od razu kazała mnie ochrzcić z wody, bo nie wierzyła, że przeżyje. Ale później się mną zajęła i jakoś odchowała. I nawet w ogóle nie chorowałam w dzieciństwie. A brat się urodził normalnie, duży, zdrowy, a później był bardzo chorowity. I zapalenie płuc złapał, i różne przeziębienia.
– Babcia¹ miała wprawę w odchowywaniu dzieci – zauważam.
– Tak, wychowała własnych siedmioro.
Sześcioro właściwie, ale to szczegół (tu i teraz nieistotny drobiazg) i przynajmniej w tym mamy nie poprawiam.

_______
¹ Franciszka, dla mnie prababka.

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ

Read Full Post »


– I dostałem jedną kartkę… – pokazuję mamie pocztówkę od Abramasi.
– Ładna… – mama przygląda się obrazkowi¹, ale nie otwiera kartki i nie zagląda do środka². – Od kogo?
– Od Kaśki. Nie wysyłała życzeń na Wielkanoc, bo się nie wyrobiła, to przysłała teraz, na urodziny.
– Zawsze to miło, gdy ktoś pamięta o urodzinach.
– Wiadomo – przytakuję.
– A Barbara dzwoniła?
– Złożyła mi życzenia już w czwartek, to po co miała jeszcze dzwonić?
– A Paweł? Zapomniał?
– Pobudkę mi zrobił swoimi życzeniami o 6:40!
– No tak, o piątej wstaje, to dla niego szósta to już późny ranek.

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ

___________
¹ „Happiness” (acrylic on board) Victoria Bal
² A ja tym razem nie zachęcam, bo życzenia zaczynają się od „Drogi Hebiusie”.

Read Full Post »


Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ 14°C. Po nocy mokro (lało) i pochmurnie, popołudnie z większymi przejaśnieniami.
O osiemnastej wychodzę do Biedronki po tani cukier (2,89 zł/kg). W pudle z książkami (kiermasz wiosenny – 9,99 zł za sztukę) jest nadal pełno i nawet wypatrzyłem wśród tytułów parę rzeczy Krzysztofa Kotowskiego (thriller „Trzech gości w łódce plus wampir” miałem kiedyś na liście „chciałbym”), ale po krótkim wahaniu rezygnuję z zakupu. Na obiad gotuję makaron do jogurtu. Wieczór spędzam na bezsensownym netowaniu.

Read Full Post »


Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ 6°C. Pochmurnie, z momentami większej lub mniej intensywnej mżawki. W okolicach trzynastej przez chwilę goszczę Barbarę (miała czas wypić herbatę). Po czternastej trochę dłużej (ale niewiele) wystrojoną Kunegundę, która miała w szkole zakończenie przedostatniego¹ etapu edukacji (dostała certyfikat czegoś tam).
– Wypijesz herbatę? – pytam od razu, bo inaczej chyba już nie potrafię².
– Wypiję.
– A może jesteś głodna?
– Trochę.
– Mogę kanapki ci zrobić – proponuję.
– Nie jem kanapek.
– A samą wędlinę? Przywiozłem kawałek szynki od mamy.
– Nie chcę wędliny.
– Konserwę rybną? Paprykarz?
– Nie jem takich rzeczy.
„Jezus Maria!”³ – myślę, ale nic nie mówię.
– To nie wiem, co mógłbym jeszcze zaproponować… O! Zupę mam zawekowaną. Może zupę zjesz?
– A jaka? – dopytuje Kunegunda.
– Jarzynowa.
– Nie, jarzynowej nie jem.
Rozglądam się po kuchni, szukając w desperacji jakiegoś pomysłu na poczęstunek.
– Jest za mało czasu, żebym mógł ci coś ugotować… Kuskus? Mógłbym zalać wrzątkiem…
– Kuskus… – Kunegunda się zastanawia.
– Ale nie mam nic do kuskusu – reflektuję się. – Kuskus odpada. A płatki kukurydziane? Z mlekiem?
– Płatki mogą być.
Ufff!!!
Później coś tam jeszcze gadamy o niezbędności w kuchni takiego gadżetu, jak mikrofalówka („Jak ty w ogóle możesz żyć bez mikrofalówki?” – dziwi się bratanica) i wyższości dań gotowych, kupnych, nad tymi wymagającymi własnoręcznego przygotowania. W tym Kunegunda niewątpliwie wdała się we własną mamusię, która jednak nigdy nie odmawia żadnego domowego poczęstunku.
Nieważne.
W poczcie obok kartek od cudARTeńki znajduję kolejną porcję materiałów wyborczych, kilka prozaicznych ulotek i jedną w formie tradycyjnego, papierowego, odręcznego listu! Sam list jest pewnie kolorowym xero, ale koperta była zaadresowana długopisem. Uroczy pomysł. Doskonały pod wyborców 60+ (a może nawet 50+, którzy korzystają z Internetu, bo lubią, a nie z przymusu uzależnienia). Bym zagłosował na człowieka, niestety z listy PiS startuje, więc poglądowo całkiem nam nie pod drodze.

______________
¹ Jeśli za ostatni uznać maturę, a ta dopiero za rok.
² To przez babkę!
³ To mogło być też jakieś „Ja pierdolę!”.

Read Full Post »


Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ Nie planowałem żadnej relacji, ale skoro się domagacie tak nachalnie…
Pogoda w święta dopisała, serwując wiosnę w pełnym rozkwicie. Było tak ciepło i słonecznie, że mama mogła nie rozpalać w centralnym. A gdy w lany poniedziałek (miejscowe dzieci chyba już nie kultywują tradycji dyngusa) wyszedłem na spacer w sztruksowej koszuli, zgrzałem się, wszedłszy głębiej do lasu i musiałem się rozebrać.
Jestem w bloku praktycznie tylko z mamą. Sąsiadka wyjechała świętować u córki. Kot tylko w piątek wpadł pochwalić się złapaną myszą, później gdzieś się szlaja i ściągnął do domu dopiero z deszczem, we wtorek. Brat zajrzał na moment w poniedziałek po południu. Bratowa godzinę po nim, ale już zdążyłem wyjść na spacer i ominęła mnie przyjemność jej wizyty. Kunegunda nie czuje potrzeby obcowania z rodziną i nie pojawia się w ogóle.
Śniadanie wielkanocne jemy w kuchni. Mama nawet nie zastawia stołu. Zawartość skromnego koszyczka od razu dzielimy na pół. Na osobnym talerzyku leży dodatkowo kilka plasterków wędliny (kupna szynka, pieczony w domu schab). Biały barszcz z jajkiem i białą kiełbasą zjadamy później, na obiad. Po śniadaniu jest kawa do tak słodkiego makowca (w polewie z białej czekolady), że po jednym kawałku jest się już przesłodzonym i ma dość ciasta.
Wieczorami oglądamy różne starocie w telewizji, „Mumię” (1999) z młodym i ślicznym Brendanem Fraserem, „Rebelianta” (2016), „Nienawistną ósemkę”. W dzień słucham radia albo czytam „Kukułcze jajo” Camilli Läckberg, jedenasty tom kryminalnej sagi o Fjällbace. O Internecie pomyślałem dwukrotnie. Pierwszy raz w sobotę, odkładając na półkę terminarz: „Wystarczy kartka papieru, długopis i mogę spokojnie pisać. Więc po co mi właściwie ten blog?”. Drugi raz, gdy w poniedziałek fotografowałem rozkwitłe tulipany w ogródku mamy, bo przyszła mi do głowy myśl, by wysłać MMS-a Pszczółkowi, amatorowi tulipanów. „Ale po co mu właściwie ten mój MMS? Kto teraz w ogóle wysyła MMS-y, czy SMS-y? Znajomości z Internetu niech zostaną w Internecie” (taki niekonkretny bełkot rozpoczęty i niedokończony, urwany w trakcie).
Ciśnienie było niskie, codziennie spałem długo i głęboko.
Wracając we wtorek do miasta, przywiozłem kawałek szynki i kilka słoików z przetworami. Mama chciała dorzucić butelkę wiśniówki („Będziesz miał dla gości”), ale skoro sam nie przepadam i nie piję, dlaczego miałbym kogoś częstować trunkiem? Zresztą remont (elektryfikacja) linii kolejowej ma się skończyć dopiero w 2026, więc się nikogo w najbliższym czasie nie spodziewam.

Read Full Post »


Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ Przez chwilę miałem pomysł, by zostawić tu odsyłacze do kilku starszych blotek bez komentarzy. Że jak ktoś ma chęć, to niech sobie poczyta i skomentuje, bo czekają na reakcje. Ale później sam rzuciłem okiem na te teksty i mi przeszło. Było, minęło.

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ

Jeśli komuś mało (lektury), może sobie przeczytać kartkę wyrwaną z bloga Palnika:

Szary, prosty blog: Wielki Piątek
sobota 10 kwietnia 2004, godz. 08:22

Wczorajszy dzień był jakże inny od tych codziennych, z początku nic nie zapowiadało tego. Wczesnym porankiem byłem już na nogach i napisałem notkę do bloga, później próbowałem załatwić jedną ważną sprawę dla mnie, ale unikanie mnie przez Pana MW doprowadziło tylko do stanu emocjonalnego niezbyt przyjemnego. Na szczęście poczta polska udowodniła, że działa wyjątkowo sprawnie i list polecony wysłany poprzedniego dnia z miasta X do miasta Y dotarł w terminie.

Później wyprawa do centrum handlowego, gdzie wspólnie z P postanowiliśmy zjeść pizzę wegetariańską tak aby nie naruszyć do końca zasad Wielkiego Piątku, a równocześnie nie być głodnym. Tam spotkaliśmy się z Panem R, z którym wspólnie obżeraliśmy się pizzami (serowa i wegetariańska), a także innymi bezmięsnymi posiłkami. Po tej uczcie dostaliśmy w programie lojalnościowym ponad 1150 pktów. Dzięki spotkaniu z Panem R, dowiedzieliśmy się o pomyśle pójścia na drogę krzyżową startującą sprzed kościoła Św. Anny na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. W ten oto sposób dzień, który zacząłem w iście laicki sposób miał kończyć się jakże pięknie.

Umówieni na 19:45 przybyliśmy na miejsce zbiórki przed terminem, odczekaliśmy 7 – 8 minut ponad ustalony czas, w końcu wysłałem sms do Pana R stylizujący na rzymskie stwierdzenie: Veni Vidi Vici, byliśmy, czekaliśmy, poszliśmy. W ten sposób dotarliśmy wspólnie z P, na początek drogi.

Jakie przeżycia, jakie przemyślenia?? No cóż, po filmie Pasja, inaczej spojrzałem na całą ceremonię drogi, mimo swojego nienajlepszego nastawienia do instytucji KK (kościół katolicki), nie byłem tym razem tak sceptyczny, słuchałem to co mówili ludzie przez głośniki, ich przemyślenia dotyczące stacji ich, tak myślę, świadectwa wiary.

W pewnym momencie mijaliśmy na ul. Miodowej kościół Ojców Bazylianów, greko-katolicki i w tym momencie przypomniałem sobie, że to jest ten z nielicznych czasów, gdy termin świąt wielkanocnych zarówno w kościołach protestanckich, katolickich i prawosławnych jest ten sam.

Krocząc wśród tłumu zastanawiałem się nad tym, że jednak dziwnie jest iść wśród tylu osób, pomyślałem o małżeństwie N, którzy wierzą w Boga tak jak ja bym chciał, a nie obchodzą w taki sposób świąt, oni w każdym momencie wielbią Boga, w każdym momencie są z Nim. Dla nich nie są potrzebne święta kalendarzowe. Doszło do mnie, że nie wszyscy chrześcijanie muszą obchodzić święta, a i tak będą bliżej Boga niż wielu z nas – „wierzących”.

Jakie największe przeżycie z drogi?? Chyba słowa o siedmiu grzechach głównych.

Po wszystkim powrót do domu, czy z nowymi postanowieniami? Tak, ale czy będę je realizował?? Będę się starał.

PS. kilka razy widzieliśmy wspólnie z P Pana R wraz z trzema innymi osobami, ale… każdy sam musi przejść swoją drogę krzyżową, każdy niesie swój krzyż, i chyba tym razem tak trzeba było, aby nie robiąc z tego następnej okazji do spotkania iść i przemyśleć swoje postępowania, wysunąć wnioski i postanowienia.

Palnik

_________________
¹ Wiem, niekonsekwentny jestem. Blog Palnika też był i przeminął. Tak jak nasza znajomość. Pewnie bym go (Palnika, nie bloga) nawet nie poznał, gdybym kiedyś przypadkowo mijał na mieście. A nawet gdybym poznał, nie wiem, czy bym podszedł i zagadał. Bo i o czym? Było, minęło.

Read Full Post »


Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ Po południu wyjeżdżam na wieś. Wrócę pewnie we wtorek. Jeśli wrócę.
Bawcie się dobrze beze mnie.

Życzenia będą w niedzielę. Tak jakby. W sumie codziennie coś będzie.

Read Full Post »

Older Posts »