Feeds:
Wpisy
Komentarze

Rano krótka rozmowa z mamą. O pogodzie głównie. Później radio (PR2), komputer. Na obiad odgrzewam wyciągniętą z zamrażarki ostatnią porcję fasolki po bretońsku. Kąpię się późnym wieczorem, po odcinku „McDonald i Dobbsa” (za mało Bath!). Dopiero w nocy przypominam sobie, że miałem iść zobaczyć ogród ekologiczny przy szpitalu po transformacji (a. rewitalizacji za 2,5 mln). Dzień był całkiem słoneczny (15°C), więc mógłbym (powinienem był?), tyle że nie czułem (ani nie miałem) potrzeby ruszania się z domu. Może w tygodniu się wybiorę.

13°C. Poranek pochmurny, z biegiem dnia się rozpogadza, pod wieczór jest wręcz słonecznie.
Przed dziewiętnastą dzwoni mama ostrzec, że noc będzie zimna.
– Nie oglądasz prognozy, a zapowiadają przymrozki – mówi. – Lepiej przykryj pelargonie. Cały tydzień ma być dość chłodny.
Z początku myślę tylko o zabezpieczeniu geranium, ale w końcu się poddałem, przestawiłem donice z bluszczolistnymi pod ścianę i zakryłem włókniną wszystkie. Niech stoją tak do zimnej Zośki.
Wieczorem oglądam Poirota z Suchetem, przełączając dwa razy (w czasie przerw reklamowych) na finał Eurowizji. Dwa fragmenty po 30 sekund, na więcej brak mi cierpliwości. Na zastanawianie się nad zaimkami triumfującego w tym roku Nemo też.

Mamerki (III)

2024.05.04 sobota

Plany na sobotę były bardzo bogate. Niestety czasu zabrakło na wszystkie atrakcje, nawet na śluzę w Leśniewie, którą mijamy bez zatrzymywania się w trasie powrotnej przez Srokowo (lepszy asfalt drogi wojewódzkiej nr 650). Panie miały gdzieś tam (w Ukcie?) zarezerwowany na 19:30 stolik w restauracji i trzeba było pilnować godziny (z uwzględnieniem sześćdziesięciu minut na dojazd). Oprócz Leśniewa z grafiku wypadły też Sztynort i Węgorzewo.
Ale wracajmy do Mamerek, bo to jeszcze nie koniec.
Godz. 16:39-17:33
Do kolejnych atrakcji – wieży widokowej i Muzeum II Wojny Światowej – trzeba przejść od parkingu kawałek leśną drogą. Panie nie trzymają się w grupie. Trzy nowo poznane wysforowały się hen do przodu. Idę z tyłu powoli z CudArteńką. Rozmawiamy chyba głównie o korekcie planów zwiedzania.
Wieża ma 38 metrów i można na nią wejść po zwiedzeniu muzeum. Albo bez zwiedzania muzeum. Byłem nausznym świadkiem, jak pani z obsługi uświadamiała o tym fakcie w średnio przyjazny sposób jakąś turystkę. Obsługi jest skromnie i nie ma za bardzo kto przypilnować, by turyści na jednym bilecie nie zechcieli dwa razy skorzystać z tych samych atrakcji.
Replika U-Boota (w skali 1:2?). W muzeum jest do obejrzenie  pełnoskalowa replika wnętrz łodzi.
Muzeum II Wojny Światowej. Nie wiem, co tu było wcześniej. Kotłownia?
Kolejny Adolf. Obok Hermann Göring.
Oryginalny szrot z miejscowych wykopków?
Wunderwaffe, tajna broń III Rzeszy.
Chodzę, patrzę, nie do końca wiem na co, bo nie czytam tablic z informacjami.
Kolejna gablotka ze szrotem z miejscowych wykopków.
Diorama w salce poświęconej zamachowi na Hitlera. Obok na ekranie przypomina się zwiedzającym, co Claus Philipp Maria Schenk Graf von Stauffenberg pisał o Polakach do żony:

Miejscowa ludność to niewiarygodny motłoch, bardzo dużo Żydów i mieszańców. Naród, który, aby się dobrze czuć, najwyraźniej potrzebuje batoga. Tysiące jeńców przyczynią się na pewno do rozwoju naszego rolnictwa. Niemcy mogą wyciągnąć z tego korzyści, bo oni są pilni, pracowici i niewymagający.¹

Od razu zapałałem do pana hrabiego większą sympatią.
U-Boot od środka.
Rozczulił (rozbawił?) mnie ten kaleki manekin, kadłubek bez bioder z jedną nogą.
Plastikowa Bursztynowa Komnata w skali 1:2?
Chyba się odbijam w lustrze.
A tu już widok z wieży. Na górę wdrapałem się z CudARTeńką. Reszta pań miała już chyba dość schodów i poczekała na nas na dole.

O! Tak czekały: Anna (ta nadpobudliwa), Bożena i Anna.

Z 38 metrowej wieży podziwiamy panoramę jeziora Mamry i okolicy, jest to najwyższa wieża w regionie.

Cytat ze strony Mamerki

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ

________
¹ Tomasz Szarota: Zamach Stauffenberga z polskiej perspektywy (Teologia Polityczna, nr 7 „Niech żyją fajne Niemcy!” 2014)

12°C. Poranek z deszczem. Popołudnie pochmurne. Rozpogadza się dopiero pod wieczór.
Po dziewiętnastej wychodzę na cmentarz ogarnąć trochę pomnik i zapalić znicze. Pelargonie zrobiły się całkiem czerwone i nie widać odrostów, które by mogły świadczyć o tym, że zamierzają zmienić kolor na bardziej naturalny. Z dosadzeniem młodych sadzonek poczekam jednak do Zimnej Zośki i wtedy się zastanowię, co zrobić ze starymi – zostawić takie dziwadła, czy wyrzucić.
Wracam po dwudziestej, bo przy okazji zaszedłem jeszcze do Biedronki na drobne zakupy (skończyłem przy śniadaniu ostatni słoik dżemu).


– A ta koszulka nie jest przypadkiem zaplamiona z przodu? – pytam niepewnie, bo wydaje mi się, że mogą być na materiale jakieś ślady po pikniku¹ z CudARTeńką. – Rzuci mama okiem.
– Dobrze – niecierpliwi się mama². – Ubieraj się! Nie bądź taki drobiazgowy. Kto by się tam przyglądał.
W sumie racja.
+
Po południu rozkłada mnie ból głowy. Ciśnienie spada i możliwe, że to odczuwam. Ewentualnie (mało prawdopodobne, ale wykluczyć się nie da) tak odreagowuję odwiedziny w zakładach kamieniarskich³.
Dłuższa drzemka (16-18) i kawa (zmusiłem się) trochę pomogły i wieczorem daję radę jako tako funkcjonować. Nie, żebym musiał, ale przynajmniej nie będę rezygnował z oglądanych czwartkami kryminałów⁴.
+
Chyba wreszcie wygasili centralne ogrzewanie.

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ

_____________________
¹ Oblałem się zbyt ciepłą herbatą.
² Jest dość nerwowo, bo przyjechała zamówić pomnik dla ojca, a najchętniej by się trzymała z daleka od pogrzebów, cmentarzy i wszelkich powiązanych z tym spraw (jej słowa).
³ W pierwszym oglądamy pomniki przez płot, bo właściciel przyjeżdża na telefon. W drugim robimy jedynie spacer po przykurzonej wystawce. I tu brak cen pozwala się jedynie zorientować w najnowszej cmentarnej modzie. Zamawiamy pomnik w trzecim zakładzie, który był od początku rozważany jako miejsce obstalunku, ale matka zaczęła rozmawiać o sprawie z sąsiadami, znajomymi i zwątpiła.
⁴ Drugi sezon „Zagadek kryminalnych nowej panny Fisher” i „Komisarz Maigret” z Rowanem Atkinsonem.

12°C. Słonecznie. Mama mówiła, że na wsi miejscami przeszedł przymrozek. U niej na ogródku szczęśliwie nie, ale chwilowo i tak wstrzymała się z sianiem ogórków. Pod włókniną by mogła, niestety tylko teoretycznie, bo kot uważa takie tunele za idealne miejsce do zabawy.
Fikusy podlewam dopiero wieczorem, choć SMS-ami wymieniłem się z Pszczółkiem już rano. Po dwudziestej tracę czas na oglądanie „Skazanego” (Shot Caller, 2017) z Nikolajem Coster-Waldauem.
Ze słuchaniem nowej płyty Orlińskiego (przesyłka urodzinowa dotarła dopiero dziś) poczekam chyba do soboty.

Poranek pochmurny, wietrzny. Popołudnie słoneczne, ale w powietrzu czuć chłód. 14°C. Noc ma być zimna. Geranium profilaktycznie przykryłem włókniną. Pelargoniom już nic nie zaszkodzi.