Feeds:
Wpisy
Komentarze

Wieczorem dałem się zwieść reklamom i oglądam „Powiem wam, jak zginął”, nową realizację wg tekstu Słomczyńskiego w Teatrze Telewizji, z Grzegorzem Małeckim w roli Joe Alexa.
Lata temu czytałem kryminał, zapewne z zachwytem, bo lubiłem i nadal lubię klasyczne angielskie kryminały.
Teraz przeżyłem rozczarowanie. Nie pomyślałem, że można zrobić na podstawie powieści aż tak nudne przedstawienie. Mało nie zasnąłem w trakcie spektaklu.
Chociaż… Może jednak przysnąłem na moment? Tak mi to teraz przyszło do głowy. To by wyjaśniało, dlaczego nie zrozumiałem zakończenia sztuki. Wiem, kto zabił, ale bladego pojęcia nie mam dlaczego. A przecież to klasyczny angielski kryminał, w którym się dostaje wszystko, bez niedomówień.
W każdym razie teraz pewnie znów wrócę do nieoglądania Teatru Telewizji.

Rano krótka rozmowa z mamą. O pogodzie głównie. Później radio (PR2), komputer. Na obiad odgrzewam wyciągniętą z zamrażarki ostatnią porcję fasolki po bretońsku. Kąpię się późnym wieczorem, po odcinku „McDonald i Dobbsa” (za mało Bath!). Dopiero w nocy przypominam sobie, że miałem iść zobaczyć ogród ekologiczny przy szpitalu po transformacji (a. rewitalizacji za 2,5 mln). Dzień był całkiem słoneczny (15°C), więc mógłbym (powinienem był?), tyle że nie czułem (ani nie miałem) potrzeby ruszania się z domu. Może w tygodniu się wybiorę.

13°C. Poranek pochmurny, z biegiem dnia się rozpogadza, pod wieczór jest wręcz słonecznie.
Przed dziewiętnastą dzwoni mama ostrzec, że noc będzie zimna.
– Nie oglądasz prognozy, a zapowiadają przymrozki – mówi. – Lepiej przykryj pelargonie. Cały tydzień ma być dość chłodny.
Z początku myślę tylko o zabezpieczeniu geranium, ale w końcu się poddałem, przestawiłem donice z bluszczolistnymi pod ścianę i zakryłem włókniną wszystkie. Niech stoją tak do zimnej Zośki.
Wieczorem oglądam Poirota z Suchetem, przełączając dwa razy (w czasie przerw reklamowych) na finał Eurowizji. Dwa fragmenty po 30 sekund, na więcej brak mi cierpliwości. Na zastanawianie się nad zaimkami triumfującego w tym roku Nemo też.

Mamerki (III)

2024.05.04 sobota

Plany na sobotę były bardzo bogate. Niestety czasu zabrakło na wszystkie atrakcje, nawet na śluzę w Leśniewie, którą mijamy bez zatrzymywania się w trasie powrotnej przez Srokowo (lepszy asfalt drogi wojewódzkiej nr 650). Panie miały gdzieś tam (w Ukcie?) zarezerwowany na 19:30 stolik w restauracji i trzeba było pilnować godziny (z uwzględnieniem sześćdziesięciu minut na dojazd). Oprócz Leśniewa z grafiku wypadły też Sztynort i Węgorzewo.
Ale wracajmy do Mamerek, bo to jeszcze nie koniec.
Godz. 16:39-17:33
Do kolejnych atrakcji – wieży widokowej i Muzeum II Wojny Światowej – trzeba przejść od parkingu kawałek leśną drogą. Panie nie trzymają się w grupie. Trzy nowo poznane wysforowały się hen do przodu. Idę z tyłu powoli z CudArteńką. Rozmawiamy chyba głównie o korekcie planów zwiedzania.
Wieża ma 38 metrów i można na nią wejść po zwiedzeniu muzeum. Albo bez zwiedzania muzeum. Byłem nausznym świadkiem, jak pani z obsługi uświadamiała o tym fakcie w średnio przyjazny sposób jakąś turystkę. Obsługi jest skromnie i nie ma za bardzo kto przypilnować, by turyści na jednym bilecie nie zechcieli dwa razy skorzystać z tych samych atrakcji.
Replika U-Boota (w skali 1:2?). W muzeum jest do obejrzenie  pełnoskalowa replika wnętrz łodzi.
Muzeum II Wojny Światowej. Nie wiem, co tu było wcześniej. Kotłownia?
Kolejny Adolf. Obok Hermann Göring.
Oryginalny szrot z miejscowych wykopków?
Wunderwaffe, tajna broń III Rzeszy.
Chodzę, patrzę, nie do końca wiem na co, bo nie czytam tablic z informacjami.
Kolejna gablotka ze szrotem z miejscowych wykopków.
Diorama w salce poświęconej zamachowi na Hitlera. Obok na ekranie przypomina się zwiedzającym, co Claus Philipp Maria Schenk Graf von Stauffenberg pisał o Polakach do żony:

Miejscowa ludność to niewiarygodny motłoch, bardzo dużo Żydów i mieszańców. Naród, który, aby się dobrze czuć, najwyraźniej potrzebuje batoga. Tysiące jeńców przyczynią się na pewno do rozwoju naszego rolnictwa. Niemcy mogą wyciągnąć z tego korzyści, bo oni są pilni, pracowici i niewymagający.¹

Od razu zapałałem do pana hrabiego większą sympatią.
U-Boot od środka.
Rozczulił (rozbawił?) mnie ten kaleki manekin, kadłubek bez bioder z jedną nogą.
Plastikowa Bursztynowa Komnata w skali 1:2?
Chyba się odbijam w lustrze.
A tu już widok z wieży. Na górę wdrapałem się z CudARTeńką. Reszta pań miała już chyba dość schodów i poczekała na nas na dole.

O! Tak czekały: Anna (ta nadpobudliwa), Bożena i Anna.

Z 38 metrowej wieży podziwiamy panoramę jeziora Mamry i okolicy, jest to najwyższa wieża w regionie.

Cytat ze strony Mamerki

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ

________
¹ Tomasz Szarota: Zamach Stauffenberga z polskiej perspektywy (Teologia Polityczna, nr 7 „Niech żyją fajne Niemcy!” 2014)

12°C. Poranek z deszczem. Popołudnie pochmurne. Rozpogadza się dopiero pod wieczór.
Po dziewiętnastej wychodzę na cmentarz ogarnąć trochę pomnik i zapalić znicze. Pelargonie zrobiły się całkiem czerwone i nie widać odrostów, które by mogły świadczyć o tym, że zamierzają zmienić kolor na bardziej naturalny. Z dosadzeniem młodych sadzonek poczekam jednak do Zimnej Zośki i wtedy się zastanowię, co zrobić ze starymi – zostawić takie dziwadła, czy wyrzucić.
Wracam po dwudziestej, bo przy okazji zaszedłem jeszcze do Biedronki na drobne zakupy (skończyłem przy śniadaniu ostatni słoik dżemu).


– A ta koszulka nie jest przypadkiem zaplamiona z przodu? – pytam niepewnie, bo wydaje mi się, że mogą być na materiale jakieś ślady po pikniku¹ z CudARTeńką. – Rzuci mama okiem.
– Dobrze – niecierpliwi się mama². – Ubieraj się! Nie bądź taki drobiazgowy. Kto by się tam przyglądał.
W sumie racja.
+
Po południu rozkłada mnie ból głowy. Ciśnienie spada i możliwe, że to odczuwam. Ewentualnie (mało prawdopodobne, ale wykluczyć się nie da) tak odreagowuję odwiedziny w zakładach kamieniarskich³.
Dłuższa drzemka (16-18) i kawa (zmusiłem się) trochę pomogły i wieczorem daję radę jako tako funkcjonować. Nie, żebym musiał, ale przynajmniej nie będę rezygnował z oglądanych czwartkami kryminałów⁴.
+
Chyba wreszcie wygasili centralne ogrzewanie.

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ

_____________________
¹ Oblałem się zbyt ciepłą herbatą.
² Jest dość nerwowo, bo przyjechała zamówić pomnik dla ojca, a najchętniej by się trzymała z daleka od pogrzebów, cmentarzy i wszelkich powiązanych z tym spraw (jej słowa).
³ W pierwszym oglądamy pomniki przez płot, bo właściciel przyjeżdża na telefon. W drugim robimy jedynie spacer po przykurzonej wystawce. I tu brak cen pozwala się jedynie zorientować w najnowszej cmentarnej modzie. Zamawiamy pomnik w trzecim zakładzie, który był od początku rozważany jako miejsce obstalunku, ale matka zaczęła rozmawiać o sprawie z sąsiadami, znajomymi i zwątpiła.
⁴ Drugi sezon „Zagadek kryminalnych nowej panny Fisher” i „Komisarz Maigret” z Rowanem Atkinsonem.

12°C. Słonecznie. Mama mówiła, że na wsi miejscami przeszedł przymrozek. U niej na ogródku szczęśliwie nie, ale chwilowo i tak wstrzymała się z sianiem ogórków. Pod włókniną by mogła, niestety tylko teoretycznie, bo kot uważa takie tunele za idealne miejsce do zabawy.
Fikusy podlewam dopiero wieczorem, choć SMS-ami wymieniłem się z Pszczółkiem już rano. Po dwudziestej tracę czas na oglądanie „Skazanego” (Shot Caller, 2017) z Nikolajem Coster-Waldauem.
Ze słuchaniem nowej płyty Orlińskiego (przesyłka urodzinowa dotarła dopiero dziś) poczekam chyba do soboty.