Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Georg Friedrich Händel’

7°C. Ponuro. W nocy padało dość intensywnie, w dzień momentami mży. Mama mówi, że na wsi mocno wieje, w mieście tego nie czuć i nie słychać.
Na obiad smażę placki ziemniaczane. Nie wiem albo kartofle (z Biedronki po taniości, 1,99 zł za kilogram) się do tego nie nadawały, albo dałem za dużą cebulę, bo placki wyszły średnie. W smaku jeszcze jako tako, ale zupełnie bez wyglądu. Czarne się robiły, zamiast ładnie przyrumieniać.
Wieczorem Dwójka (PR2) puszcza „Rodelindę” Händla z III Festiwalu Barokowego Polskiej Opery Królewskiej, ale dźwięk jest tak dziwny¹, że po pierwszym akcie wychodzę na spacer i wracam przed końcem aktu trzeciego. Wziąłem walkmana z „Pożegnaniem jesieni” (nadal się zmagam z tym Witkacym), stąd całkiem marne tempo.

__________
¹ Miałem wrażenie, jakbym siedział na brzegu ogromnej beczki, a przedstawienie odbywało się na jej dnie, z orkiestrą na pierwszym planie i śpiewakami gdzieś z tyłu.

Read Full Post »

Słoneczko przygrzewa dość intensywnie. Na termometrze 26°C, ale to tylko w cieniu i pewnie jeszcze przybędzie. Od samego wyglądania przez okno czuję, jak mnie pot oblewa.
Gdyby się jednak okazało, że ta rowerowa wycieczka przerosła moje możliwości (o 15:30 mam czekać pod sławusiowym garażem na właściciela i wydanie roweru) nie płaczcie po mnie niewiasty. Ani ty, wrażliwy, spragniony czułości i uścisku silnych, męskich ramion Stanleyu.
Dla umilenia czasu oczekiwania na ewentualną relację z wycieczki/informację o moim zgonie¹ polecam drobną porcję adekwatnie wzruszających dźwięków:


________
¹ Niepotrzebne skreślić.

Read Full Post »

Słonecznie, 28°C na termometrze, a od poniedziałku ma być jeszcze cieplej. Zgroza!
Wstaję późno i spędzam dzień przy komputerze, trochę netując leniwie (coś gdzieś czytam, coś gdzieś piszę), a trochę słuchając radia. Kończę też zadziwiającą „Alcinę”, wystawioną przez Conservatorio Juan Crisóstomo de Arriaga de Bilbao siłami uczniów i pedagogów. Inscenizacje ma wszystkie wady szkolnych przedstawień, a z zalet jedynie zapał wykonawców i entuzjazm publiczności, ale to widać czasem (dla niektórych?) wystarczy, skoro oglądam całość, choć planowałem jedynie rzucić okiem na kuriozum. Po siedemnastej mam przez kwadrans (góra) niezbyt intensywny deszcz, po którym temperatura spada do 23°C. Przy obiedzie drugi raz rozmawiam z mamą (udało nam się wyjaśnić, że to, co wczoraj oglądała bez początku, było dramatem Woody Allena „Na karuzeli życia”). Na cmentarz (oberwać przekwitłe pelargonie) wychodzę tuż przed zmrokiem (dobrze po dwudziestej trzydzieści) i od razu odbębniam codzienny spacer stałą trasą.

Read Full Post »

Czekającym na nową blotkę, która już się powoli pisze (albo nawet zanotowana na papierze dojrzewa do publikacji w terminarzu, czy innym brudnopisie), do posłuchania:

Ale aż tak mocno chyba nie tęsknicie? :D

Read Full Post »

Czekającym na nową blotkę, która już się powoli pisze (albo nawet zanotowana na papierze dojrzewa do publikacji w terminarzu, czy innym brudnopisie), do posłuchania:

Kto już się domyślił, że mnie nie ma? To znaczy, w sieci mnie nie ma. Bo było we wtorek po dziesiątej przy rozmowie przez telefon:
– Wiśnie już takie dojrzałe, może byś chciał?… Zasiedziałeś się… Ja już stara jestem, nie mam żadnych marzeń, żyję z dnia na dzień… Wiśnie mocno dojrzały, przez tydzień raczej na drzewie nie powiszą… Przecież bym ci zwróciła za bilet… A po co mam oszczędzać? Czego mi potrzeba kupię u siebie na wsi w sklepie… Wiśnie…
I cóż ja mogłem biedny w tej sytuacji? Nie planowałem, ale spakowałem się i pojechałem po południu na wieś. I skoro się pokazał na blogu kolejny czasoumilacz, pewnie nadal na niej tkwię. Ale przed końcem tygodnia raczej wrócę do miasta. Chyba.

___________________________________
Komentarz do klipu muzycznego:
Nie samymi kontratenorami człowiek żyje.
I nie jednym Benjaminem Applem.

Read Full Post »

Zapowiadany upał okazał się mniej straszny, niż prognozowano. Temperatura nie przekroczyła 28°C. Po południu wystarczyło zaciemnić pokój, ograniczyć się w fizycznej aktywności do niespiesznego netowania i dało się wytrzymać. Na obiad gotuję ziemniaki do chłodnika. Podwójną porcję, żeby były i na jutro, bo niedziela też ma być upalna. Późne popołudni (od 18:00) spędzam z niemieckim BR-Klassik, słuchając transmisji haendlowskiej „Semele” z Monachium. Partię niedoszłego męża tytułowej bohaterki śpiewa Jakub Józef Orliński, co jest oczywiście głównym powodem porzucenia Dwójki na rzecz zagranicznej rozgłośni i rezygnacji z wieczornych zakupów. Chociaż do Biedronki może jeszcze zdążę zajrzeć przy okazji nocnego spaceru, bo transmisja ma się skończyć o 22:30.

Read Full Post »

Człowiek do tchnienia podobny, dni jego jako cień przemijający.

(Ps 144,4)¹

Kolejny rozmemłany weekend. W dzień śpię, po zachodzie słońca się uaktywniam i robię… w sumie nie wiadomo co. Nic wartego zarywania nocy na pewno. „Suplement mój” Kulmowej leży odłogiem i chyba znów do biblioteki wygonią mnie ponaglenia o zwrot przetrzymywanych książek. A zima się nie poddaje, mrozi i dosypuje śniegu.

Sobota

Wieczór z dość słabą „Alciną” na Dwójce (PR2). Dźwięk jest z wystawienia scenicznego, więc daleko mu do ideału. Ale lubię, więc słucham. Z przerwą na zakupy w Biedronce, bo potrzebuję Somersby do zapicia tego, że dziennikarze mojego ulubionego (nadal, jeszcze, mimo wszystko?) radia zrobili z Emily D’Angello kontratenora. Później przypominam sobie o Netflixie i oglądam odcinek „Klasy”. Bez zagadki „Kto zabił?” (nie ma szans, by odpowiedź była inna, niż w „Elite”) produkcja ma za mało atrakcji, by wciągnąć.

Niedziela

Radio (PR2), Nicolo Balducci, a na dokładkę Geoffrey Burgon z soundtrackiem do serialu „Znowu w Brideshead” (1981), bo Żurawiecki² z Kozińską³ przypomnieli mi pospołu, jaki to był świetny serial (książka) i jaką miał dobrą muzykę.
_____
¹ Psalmy, przekład Izaak Cylkow (Warszawa 1883)
² Bartosz Żurawiecki na FB:

Dorota Kozińska napisała świetny tekst o serialu, który był dla mnie szkołą uczuć i inicjacją seksualną w jednym. „Znowu w Brideshead” według powieści Evelyna Waugh. Oglądałem go w polskiej telewizji jako ledwie pełnoletni 19-latek. A poszczególne odcinki nagrywałem na kasety VHS ku utrapieniu moich rodziców, którzy nie mogli zasnąć przez trzaski odtwarzacza i falset przesuwającej się taśmy. Od tego właśnie serialu datuje się moja (dzisiaj raczej wygasła) miłość do Jeremy’ego Ironsa. I Anthony’ego Andrewsa, który nie zrobił niestety kariery porównalnej do tej, jaką zrobił w moim sercu. Oraz do muzyki Geoffreya Burgona, którą kupiłem na CD podczas pierwszego pobytu w Londynie.
Nigdy już nie potem nie pokochałem żadnego serialu miłością równie czystą (i nieczystą zarazem). Samą powieść przeczytałem dopiero kilka lat później, kiedy ukazało się jej wznowienie, bo pierwsze polskie wydanie było nieosiągalne (a nie istniało wówczas, przypominam, Allegro).
Pamiętam, że przeżyłem pewien zawód, gdy wyczytałem, że „Znowu w Brideshead” stanowi katolicki zwrot w twórczości Waugha. Cóż, każdej fascynacji musi towarzyszyć rozczarowanie.
Potem była kolejna adaptacja, kinowa, ale wiadomo, że to już było nie to – mimo Bena Whishawa i Emmy Thompson. Teraz „Brideshead Revisited” rewizytuje ponoć Luca Guadagnino, robiąc nowy serial. Nie wchodzi się trzy razy do tego samego Brideshead, tym niemniej nie tracę nadziei, że może znowu coś we mnie drgnie.

³ Dorota Kozińska, Lament po stracie. Evelyn Waugh i „Powrót do Brideshead”. Darmowe konto w „Tygodniku Powszechnym” daje dostęp do pełnej treści trzech artykułów w ciągu 30 dni.

Read Full Post »

Older Posts »