Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘przysłowie’

7°C. Pochmurnie, deszczowo. Ciśnienie atmosferyczne niskie (1004 hPa) i nadal spada. Nastrój zbliżony do ciśnienia. Głowa ciężka. Kawa trochę pomaga, ale na krótko. Okoliczne trawniki przed południem zaliczyły pierwsze wiosenne koszenie. Trawa nie była jeszcze zbyt obfita i panowie od miejskiej zieleni chyba się wyrobili z całą robotą przed deszczem. Jeśli nie, jutro będzie słychać. Podlałem fikusy, przesadzonego nadzwyczaj obficie, bo ziemia w dużej donicy była czemuś mocno przesuszona. Wymieniłem się SMS-ami z Pszczółkiem. Pogadałem dwa razy z mamą, która też niezbyt dobrze znosi dzisiejszą pogodę. Zamiast słuchać Dwójki (PR2), rozglądam się w ofercie Radia Katalonia (Catalunya Ràdio). Wieczorem kończę „Co się zdarzyło w Mount Affinity?”, pierwszy sezon zapewne¹, bo dramatyczny finał szóstego odcinka zapowiada kontynuację jednego z nierozwiązanych wątków.

_______
¹ W zamyśle twórców. Nie sprawdzałem, czy serial cieszył się na tyle dużym zainteresowaniem, by kontynuacja była pewna.

Dzień #351.
Fatal error, dzień szósty

Przypis do tytułu blotki.
Bądź mądry i sobie wybierz, o co chodziło ludowi w mądrości jego:

Słownik języka polskiego PWN

jeżyć się
1. «być nastroszonym, wzniesionym»
2. «wznosić się, sterczeć»
3. «stawać się nieufnym»
4. «być pełnym przeszkód, kłopotów itp.»
5. «o przeszkodach, kłopotach: piętrzyć się»

Read Full Post »

Ponuro, z pochmurnym niebem i 4°C na termometrze.
Mama wybierała się w środę do miasta, ale odradzam. Rolnicy zaplanowali blokadę centrum od 7:00 do 19:00. Bus pewnie przejedzie bez problemów opłotkami, ale po co ryzykować.
– W czwartek pierwszy dzień wiosny – mówię – to może będzie luźniej, bo młodzież wybierze wagarowanie.

Uzupełnienie z godz. 23:54

Po dwudziestej trzydzieści wychodzę po jajka do Biedronki. Mama zdecydowała się nie korygować planów¹, więc pomyślałem, że zrobię tradycyjny obiad, kotlety z piersi kurczaka (mięso już wyciągnąłem z zamrażarki) do ziemniaków i surówki (będzie kiszona kapusta, albo coś się weźmie w pawilonie, bo w piwnicy mam już tylko miód i ostatni słoik dżemu ze śliwek). Na dworze jest tak zimno, że przez moment zastanawiam się, czy nie wrócić po grubszą kurtkę. Po powrocie z zakupów mam jeszcze czas na dojedzenie ryżu z jabłkami i zalegam przed telewizorem, by obejrzeć kolejny odcinek „Czas na show. Drag me out” (jednak). Przy trzecim spotkaniu już nawet Mery Spolsky irytowała mnie w minimalnym stopniu. Duety wystąpiły w pierwszej rywalizacji, po której odpadła pierwsza para. Obstawiałem Kulturystę² i Twoją Starą (Marcin Łopucki³ sprawia wrażenie, jakby się autentycznie stresował i nieszczególnie bawił w tym show, a Twoja Stara jest największym dziwadłem wśród DQ programu⁴), którzy w piosence Freddiego Mercury’ego wypadli dość średnio. Tymczasem jury (czy scenarzyści?) pożegnało całkiem poprawny duet Młodego Aktora5 i Adelon. Można i tak.

_________________
¹ Dzwoniłem wieczorem drugi raz. Tzn. właściwie pierwszy, bo rano mama zadzwoniła i wyciągnęła mnie z łóżka prawie kwadrans po dziesiątej.
² Męża Skrzyneckiej. Zapamiętywaniem nazwisk kandydatów na DQ nadal nie zawracam sobie głowy.
³ Teraz sprawdziłem nazwisko.
⁴ Jest DQ najmniej konwencjonalną.
5 Tadeusz Mikołajczak.

Read Full Post »

Zmieniam pościel. Robię pranie. U Mistrza Jana kupuję chleb, półtora bochenka. Na obiad przygrzewam zupę ze słoika (zostały jeszcze dwa). Oglądam kolejne odcinki „Fabryki lalek” i George’a Gently’ego. A poza tym żrę bez umiaru, pod wieczór zwłaszcza i w nocy. Dobrze, że wziąłem u Mistrza Jana chleba więcej, bo inaczej bym musiał już we wtorek znów wychodzić do sklepu.

Pani Aniela przeważnie chodziła na św. Agaty¹ do kościoła na mszę, a później często przynosiła babce chleb święcony w tym dniu. Powinienem mieć jeszcze gdzieś jakieś kawałki, w plastikowej kapsułce po sylwestrowej Kinder Niespodziance. Tylko nie pamiętam, czy już wtedy wiedziałem, że to dla ochrony przed pożarem.

__________________
¹ 5 lutego w Kościele Katolickim mamy wspomnienie św. Agaty, dziewicy i męczennicy. Gdzieniegdzie nadal kultywuje się z tej okazji tradycję święcenia soli, chleba i wody.

Read Full Post »

Dzień jest ponury, ale dość ciepły. Temperatura rośnie powoli, od zera do 2°C, co chyba może wróżyć ocieplenie w marcu¹.
Prawie równo z dziesiątą² nawiedziła mnie Barbara. Na szczęście z wizytą krótką, tyle, co na wypicie herbaty³, bo już o 11:15 ma autobus na dalszą trasę. Żeby się czymś zająć, oprócz konwersacji, zabieram się od razu do obierania ziemniaków na zupę. Co bratowa wykorzystała skwapliwie (zdolna jest!) do skrytykowania męża, który nawet tego porządnie zrobić nie potrafi.
– Nawet gdy używa obieraczki, struga ziemniaki jak patyk, od siebie – stwierdziła. – Już mu nawet nic zwracam uwagi, bo to nic nie da. Dobrze, że w ogóle obierze.
– A to się w ogóle tak da użyć obieraczki? – dziwię się lekko. – Ja bym chyba nie potrafił.
Po piętnastej zaglądam na chwilę do biblioteki (mijany na dziedzińcu SJP kłania mi się grzecznie i wita z daleka. Bym chyba jednak wolał, żeby mnie nie traktował jak starszego pana) oddać książki i skorzystać z czytelni. Ostatnie niestety niezbyt mi się udało (a właściwie w ogóle), bo najstarsze roczniki „Tygodnika Powszechnego” mają w zbiorach z 2014 roku, a ja potrzebowałem numeru z 2008.
– Widocznie nikt nie potrzebował i nie korzystał, a niestety miejsca magazynowego nie mamy dużo – wyjaśnia bibliotekarka, choć to oczywistość, która nie wymagała żadnych wyjaśnień.
Wieczór (po krótkiej drzemce) spędzam na słuchaniu radia i netowaniu.

____
¹ Święta Łucja głosi, jaką pogodę styczeń przynosi.
² Zegar w pokoju akurat kończył wybijać godzinę (ale on się chyba odrobinę spieszy), a ja wybierać numer telefonu do mamy.
³ I nawet szklankę po sobie wymyła! Chyba cieszę się u bratowej większymi względami⁴, niż teściowa, bo u niej nigdy nie myje, a gości i pija herbaty o wiele częściej.
⁴ A ja taki podły jestem względem dziewczyny i obsmarowuję ją na blogu, ku uciesze gawiedzi. Wstyd!

Read Full Post »

Pogoda zmienna, niezdecydowania. Ranek ponury i deszczowy, popołudnie ciepłe i słoneczne. O szesnastej znów ulewa, na wsi nawet intensywna. Kupiłem Kunegundzie ceramiczną żabę w ramach prezentu na dzisiejszy dzień. Ale młoda ani do mnie zaszła (nie pomyślałem uprzedzić, że powinna), ani jej nie wypatrzyłem na przystanku, na którym zazwyczaj wsiada po lekcjach. Może wracała późniejszym autobusem, może skądinąd, nieistotne w sumie. Nie będzie chciała, to zostawię pierdółkę u siebie i dokupię jeszcze dwie do kompletu. Bo to żaby nawiązujące do japońskiego „nie widzę, nie słyszę, nie mówię”. Ta co już ją mam nie mówi.

Read Full Post »

Środa

Ponoć gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. A trzy na pewno wystarczą w zupełności, by prawie spieprzyć obiad.
Dziś w kuchni przy kopytkach zgodnie pracowała mama, babka i ja. W rezultacie sprzętów i talerzy nabrudziliśmy na dwie pełne komory zlewozmywaka. Żarcie było niedosolone. A pierwsza ugotowana porcja kopytek wyglądem przypominała ziemniaczane piure.

Read Full Post »