Feeds:
Wpisy
Komentarze

Archive for Maj 2017

Tak sobie spokojnie żyjesz z babcią… Jak ja ci zazdroszczę!

Barbara (bratowa) przy jednej z ostatnich wizyt.

Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ Wieczorem przez chwilę się zastanawiam, czy w ogóle warto ścielić i się rozbierać. Noc pokazała, że nie było.
Padam przed druga, a po czwartej muszę już wstawać. O szóstej, pół przytomny, kładę się z powrotem u siebie.
7:00 Czyszczę zapaskudzony przez gołębie parapet w kuchni. Od jakiegoś czasu jeden, chyba cały czas ten sam, przylatuje do okna systematycznie w porze śniadania i drugi raz po obiedzie, a potem czeka cierpliwie, aż mu sypnę płatków owsianych.
9:00 Babka domaga się chleba, ale tylko podnoszę głowę z poduszki i każę jej spać dalej.
10:30 Rozmowa z rodzicami (wyjątkowo telefon odebrał ojciec).
– Jak minęła noc? – pyta mama.
– Normalnie – bagatelizuję, nie chcąc jej straszyć przed weekendem.
11:15 Dzwoni listonosz, że ma przesyłkę, zamówione w poniedziałek trampki (dobrze, że kupiłem o numer większe, inaczej znowu bym musiał robić bratu prezent z butów. Jak nic na starość stopa mi się rozczłapała do rozmiaru 47). Szybko się ubieram i rezygnuję z dalszego dosypiania.
Zanim nakarmiłem babkę i zrobiłem zakupy dochodzi 13. Jeszcze do Płażewiczów zachodzę na chwilę, zobaczyć, jak dziadki żyją.
– Jak się wprowadzaliśmy do bloku – mówi Płażewiczowa – w każdym mieszkaniu był ktoś rok, dwa młodszy lub starszy niż my. Teraz zostałam tylko ja z Płażewiczem i twoja babcia.
– Do dziewięćdziesiątki dało się jeszcze wytrzymać – dodaje po chwili – ale to dożywanie jest straszne.
13:15 Siadam ze śniadaniem przy komputerze. Babka drzemie.
16:30 Obiad na szybkiego, makaron z twarogiem. Na dworze wieje zbyt mocno, by można trzymać otwarte drzwi balkonowe. Babce spada ciśnienie, nie może zasnąć, męczy się i robi niespokojna,
17:30 Dalsza praca nad okolicznościowymi kartkami na wyjazd do stolicy (krótka seria, 26 sztuk), choć szanse, że dojdzie do skutku coraz mniejsze. Rysuje i wycinam.
19:30 Nastawiam głośniej radio i wynoszę się do kuchni ze swoją robotą. Lepię prawie do 22. Babka trochę przycichła, ale nie śpi.
22:30 Odpalam komputer, ale jestem zbyt zmęczony, by się zająć czymś wymagającym większej uwagi. Przeglądam forum i wpisy na Facebooku.

Read Full Post »

Ogólnie bez zmian.
Obiad łączę z kolacją i przed siedemnastą smażę chleb w jajku. Później prawie do dwudziestej pierwszej siedzę w kuchni nad wylepkami.

Read Full Post »

Wszystko do dupy.

Read Full Post »

Wczoraj z mieszkania naprzeciwko (po pani W., co tak cicho zmarła w zeszłym roku, że dopiero w kilka tygodni po jej pogrzebie dowiedzieliśmy się o tym, że był) wywozili meble. Dziś zauważyłem, że na balkonie nie ma już baneru „Na sprzedaż”. Będę miał nowych sąsiadów? A wcześniej atrakcje związane z kapitalnym remontem?

Read Full Post »

Kupiłem trampki. Przez Internet. O numer większe, niż gdybym kupował w sklepie, więc raczej powinny bez problemu wejść na moją stopę.
Poza tym zastanawiam się intensywnie, czy aby na pewno zależy mi na zostaniu drugim Gracjanem Roztockim.

Read Full Post »

Kończę śniadaniową kawę, przegryzając czwarte ptasie mleczko z paczki kupionej przez mamę dla babki, gdy w przedpokoju odzywa się sygnał domofonu.
– To telefon? – pyta mama, która nadal ma problemy z rozróżnianiem dźwięków obu tych urządzeń.
– Nie – odpowiadam, ruszając w stronę drzwi. – Domofon.
– A kto idzie?
– Ukochana synowa.
– O cholera! – mama nie kryje radości. – Chyba będę musiała wcześniej wracać do domu.
Na szczęście nie musi. Bratowa wypija tylko herbatę i już o jedenastej leci na dworzec.

Read Full Post »

Szyte przez babkę poszewki na jaśki zaczęły się sypać po ostatnim praniu. Trzeba się będzie rozejrzeć za nowymi.

Read Full Post »

Older Posts »