5:00 Pobudka.
5:50 Majster.
6:20-17:06 W Czarcich Dołach (gospodarstwo rolne).
Do śniadania kończymy podbitkę dachu. Później rozbieramy rusztowanie, odgważdżamy deski i żerdzie.
15:00 Zaczynamy przygotowywać balkon w ogrodowym szczycie do wylania płyty.
16:00 Można by już wracać do domu, ale majster różnymi pierdołami (dopompowywanie koła w taczce, ustawianie betoniarki itp) przeciąga dniówkę o godzinę. Na sam fajrant udaje mi się jeszcze rozwalić wtyczkę przedłużacza do betoniarki.
17:30 W domu.
Babka jest w lepszej formie – ciśnienie w normie, humor w wyższych stanach, chociaż nawał gości nie pozwolił jej w ciągu dnia nawet na króciutką drzemkę.
17:30 Szybkie zakupy w pawilonie, opłaty za kablówkę i telefon.
18:15 Mama dzwoni spytać, czy nie jest potrzebna w mieście.
18:20 Kąpiel.
19:15 Komputer. Kolacja.
Do północy mam czas dla siebie.
Dzień jedenasty (wtorek)
25 września 2012 Autor: Hebius
jest takie słowo odgważdżamy ??? poważnie ???
Jest. Poważnie.
Patrz Słownik ortograficzny języka polskiego – wyd. Muza 2001, 2005, 2006 – T. Karpowicz
robicie balkon czy taras?
I jedno i drugie. Tarasy nawet dwa.